10 maja
Mnich kuglarz i Najświętsza Panna
Paulo Coelho w jednej ze swoich książek opowiada następującą historię:
„Najświętsza Panna z Dzieciątkiem Jezus w ramionach postanowiła zstąpić na ziemię i złożyć wizytę w pewnym klasztorze. Dumni mnisi ustawili się w długim szeregu, pragnąc zaprezentować się przed Najświętszą Panienką i oddać Jej hołd. Jeden z nich deklamował wiersze, drugi pokazał przygotowane przez siebie miniatury do Biblii, trzeci wyrecytował imiona wszystkich świętych. I w ten sposób, jeden po drugim, mnisi oddali hołd Matce Bożej i Dzieciątku Jezus.
Jako ostatni, na końcu szeregu, pozostał najpokorniejszy mnich z konwentu, który nigdy nie studiował epokowych, świętych tekstów. Jego rodzice byli prostymi ludźmi, pracowali w pobliskim starym cyrku i nauczyli go jedynie żonglować kulkami.
Kiedy przyszła jego kolej, inni mnisi chcieli już zakończyć oddawanie hołdu, ponieważ biedny cyrkowiec nie miał nic ważnego do powiedzenia i mógłby zaszkodzić dobremu imieniu klasztoru. Ale on także w głębi serca czuł ogromną potrzebę ofiarowania czegoś Jezusowi i Najświętszej Pannie.
Bardzo zawstydzony, czując na sobie pełne dezaprobaty spojrzenia współbraci, wyciągnął z kieszeni pomarańcze i zaczął nimi żonglować, ponieważ była to jedyna rzecz, jaką potrafił robić.
Dopiero w tym momencie Dzieciątko Jezus uśmiechnęło się i zaczęło klaskać w dłonie na rękach Najświętszej Panny. I właśnie w kierunku tego mnicha Maryja wyciągnęła ręce, pozwalając mu przez chwilę potrzymać Dzieciątko”.
Alessandro Pronzato – Światło na każdy dzień
Piątek 6 Tygodnia Wielkanocy
ODNALEŹĆ RADOŚĆ ŻYCIA
20 «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość. 21 Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat. 22 Także i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać. 23 W owym zaś dniu o nic Mnie nie będziecie pytać». (J 16, 20-23a)
O co proszę?
O dogłębne przeświadczenie, że Jezus jest źródłem pełnej radości.
O dogłębne przeświadczenie, że Jezus jest źródłem pełnej radości.
- Kościół zaprasza mnie, abym na początku medytacji jeszcze raz wrócił do ostatnich słów Jezusa z wczorajszej Ewangelii (w. 20). Wprowadzają mnie one w dalszy ciąg Jego mowy, w której głosi Dobrą Nowinę o radości.
- Jezus, mówiąc o radości, nie przemilcza doświadczenia smutku. Przytacza piękny przykład rodzącej matki (w. 21). Z rodzeniem związany jest niepokój, myśl o bólu, ale owocem rodzenia jest radość z nowego życia.
- Smutek jest integralną częścią ludzkiej egzystencji. Mądrze przeżyty może prowadzić do nowego życia. Jak przeżywam stany smutku? Czy rozmawiam o nim z Jezusem? Czy rozeznaję moje stany ducha? Czy nie tłumię ich w sobie? Czy nie zamykam się w moim bólu?
- Jezus jest źródłem radości, której nikt mi nie odbierze (w. 22). On zapewnia mi radość nieprzemijającą. Obietnica Jezusowej radości dopełni się, gdy przyjdzie po raz drugi. Czy wierzę w Jego obietnicę?
- Przyglądnę się mojemu doświadczeniu radości. Gdzie, u kogo najczęściej jej szukam? Z jakimi wartościami wiążę moje życiowe nadzieje? Czy nie zatrzymuję się na doraźnych, zewnętrznych doznaniach? Co przeważa w moim stylu życia: potrzeby duchowe czy materialne?
- „W owym zaś dniu o nic Mnie nie będziecie pytać” (w. 23a). Kiedy Jezus przyjdzie powtórnie, życie objawi mi się w pełni. Zobaczę, co okazało się nieprzemijającą wartością życia, a co było chwilowe, pozorne, powierzchowne.
- Moją modlitwę końcową zamienię w kontemplację. Będę wpatrywał się w oblicze Jezusa, powtarzając Jego słowa w formie osobistego wyznania: „Jezu, wierzę, że Twojej radości nikt mi nie odbierze”.
Ks. Krzysztof Wons SDS
Homilia na niedzielę… przed niedzielą
Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego, rok B
Niebo – prawdy i wyobrażenia
Dz 1, 1-11; Ps 47; Ef 1, 17-23; Mk 16, 15-20
Dzisiaj uroczystość Wniebowstąpienia – a więc pomówmy o niebie. Już samo to słowo wywołuje u ludzi różne skojarzenia. Pewien niedowiarek powiedział, że niebo trzeba zostawić aniołom i ptakom. Dla człowieka niewierzącego niebo to po prostu bezkresna otchłań kosmosu, nieskończone konstelacje gwiazd i planet. Dla człowieka wierzącego natomiast, dla chrześcijanina niebo to miejsce, do którego odszedł Jezus Chrystus, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek ze swoim prawdziwym, realnym, materialnym ciałem. Dzieje Apostolskie wskazują na jeden znamienny szczegół, mianowicie Jezus odszedł do nieba po spożyciu wspólnego posiłku z Apostołami. Ten drobny szczegół wydaje się bardzo ważny: przez spożycie tego posiłku Jezus chciał być może jeszcze raz podkreślić, że Jego ludzkie ciało, jakie dostąpiło wniebowstąpienia, jest prawdziwym, realnym, materialnym ciałem. Kościół głosi ponadto powszechne zmartwychwstanie ciał, to znaczy, że do nieba mają powędrować nie tylko nasze dusze, ale i nasze ciała.
Jezus Chrystus zapowiedział, że idzie przygotować nam miejsce: „W domu Ojca mojego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem” (J 14, 2-3).
W 2006 roku w Madrycie sądzono i skazano aferzystę, który założył fikcyjną spółkę akcyjną i sprzedawał domy na malowniczym wybrzeżu morskim Costa Brava, we wschodniej Hiszpanii, na granicy z Francją. Amatorów było wielu, ceny były bowiem atrakcyjne. Problem polegał jednak na tym, że nikt z kupujących nigdy nie ujrzał kupionego przez siebie domu, bo ich w ogóle nie było. Ludzie kupowali domy, które istniały tylko na papierze.
Każdy z nas, ludzi wierzących, każdym dniem przeżytym zgodnie z przykazaniami Bożymi dokonuje wpłaty na dom, którego kupujący nie widział, ale który obiecał mu Chrystus. Nie musimy się jednak obawiać, że zostaniemy oszukani przez Niego, skoro tak naprawdę to On sam poniósł wszelkie koszty. To On wszak odkupił człowieka. My nawet w ułamku nie jesteśmy w stanie zwrócić Mu tego, co On założył za nas.
Angielski filozof i matematyk Bertrand Russell, zapytany o to, co go najbardziej w życiu pasjonuje, wymienił kilka rzeczy: dążenie do miłości, poszukiwanie prawdy i coś tam jeszcze. Russell nie był zresztą wierzący, ale zaspokojenie tych dwóch pragnień, miłości i prawdy, potrzebne jest do szczęścia wszystkim ludziom, wierzącym i niewierzącym. A niebo to szczęście.
Przed wielu laty często można było usłyszeć piosenkę, w której powtarzały się takie słowa: „Ciągle marzę o Twym niebie, gdzie mnie czeka miłość Twa”. Nie ma szczęścia bez miłości. Może człowiek być nie wiem jak krzywdzony i poniewierany, jeżeli jednak ma kogoś, z kim łączy go odwzajemniona miłość, to okazuje się, że nie tylko jest w stanie wszystko znieść, ale i może czuć się szczęśliwy.
Warto więc pamiętać, że niebo – siedziba Boga, to jest dalszy ciąg naszej miłości. Wszystko więc to, co człowiek tutaj kochał, co kochał miłością prawdziwą, zgodną z przykazaniami Bożymi, odnajdzie w niebie. Odnajdzie tam matka swoją miłość do dziecka i żona miłość do męża, chłopak – miłość do dziewczyny, bo to wszystko pochodzi od Boga, bo to wszystko jest miłością od Boga i do Boga, który jest miłością. I to będzie miłość wolna od obaw i niepokojów. Tutaj matka wciąż boi się, że jej dziecko może spotkać krzywda, żona boi się, że może stracić męża lub jego miłość.
W tym momencie jest miejsce na sformułowanie pewnej wskazówki moralnej: ciągle pomnażajmy w swoim życiu miłość, wciąż wzrastajmy w miłości, bo miłość jest zapoczątkowaniem nieba.
Sporo lat temu wyświetlano w kinach film pt. Piekło i niebo w reżyserii Stanisława Różewicza. Piekło przedstawiono dość interesująco. Niebo natomiast zostało pokazane jako miejsce totalnej nudy, w którym chór śpiewa bez końca na cześć Pana Boga tę samą kiczowatą pieśń. Oczywiście, to była komedia, która rządzi się swoimi prawami, nikogo i niczego nie oszczędza, ale niewątpliwie pokutuje takie popularne przekonanie, że niebo do miejsc najciekawszych nie należy. Oczywiście, to błędne przekonanie, bo wszystko, co na świecie ciekawego, jest tylko odbiciem Boga. Dodajmy: słabym odbiciem. I to właśnie w piekle, gdzie nie ma Boga, tam musi panować śmiertelna w pełnym słowa tego znaczeniu nuda. A niebo, gdzie jest Bóg, należy określić inaczej: „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2, 9).
Leopold Staff na kilka dni przed śmiercią rozpoczął pisać wiersz, którego już, niestety, nie dokończył. Pisze mniej więcej tak: „Chcę się dostać do nieba, lecz mam za krótką drabinę. O co się oprzeć nad ziemią?”. Otóż jeżeli Pan Bóg przeznaczył człowieka do nieba, to z pewnością dał mu również odpowiednią drabinę. Tą drabiną jest życie, w którym każdy dobry czyn stanowi jeden szczebel w drodze do nieba.
Módlmy się, aby nasza głowa okazała się wystarczająco mocna, abyśmy bez zawrotów głowy wspięli się tam, gdzie jest cel ostateczny naszego życia – niebo. Amen.
Ks. Teodor Szarwark – Z domu ziemskiego do domu wiecznego. Homilie na niedziele i święta. Rok B